Kilka ładnych dni minęło od mojego ostatniego posta. Trochę wydarzyło, uspokoiłam swoje skołatane nerwy, bo też i założenie bloga zeszło się z moim mocnym postanowieniem o tym, by nie dzielić się moimi obawami praktycznie z nikim poza jedną przyjaciółką i z tym, że wreszcie, po 67 dnia nadeszła, owszem wspomagana farmakologicznie, miesiączka. Pisanie, pozytywny efekt dobranych leków i ograniczenie dołujących komentarzy dało mi ciszę i spokój w głowie. Mogę więc podzielić się z Wami radami czy słowami otuchy, które faktycznie SĄ pożądane i mile widziane przy zmaganiach z niepłodnością. No to wyliczmy:
1. "Jeśli chcesz się wypłakać albo pokurwować, to jestem."
Wystarczy. Moje obawy, lęki i żale potrzebują około pół godziny do dwóch godzin nieprzerwanego rozmawiania, to znaczy monologu ;) Może komuś potrzeba krótszego, może dłuższego czasu. Chodzi o to, by dać się wygadać, żeby stworzyć swojej bliskiej "niepłodnej" pole do bezpiecznego wyładowania emocji.
2. "Czy byłaś u lekarzy? Dostałaś skierowania na odpowiednie badania? Jakie masz wyniki? Dostałaś odpowiednie leki?"
Tak,
to są pytania, na które chętnie Ci odpowiem. Nie jestem jęczącą
hipochondryczką, która czerpie rozkosz z marudzenia i narzekania na stan
swojego zdrowia przy jednoczesnym ignorowaniu osiągnięć medycyny
współczesnej. Jeden lekarz ciąży nie czyni, jeśli Ty lub ktoś Ci bliski
nie może zajść w ciążę od ponad roku, to rozmowa o tym, gdzie, jak i do
którego lekarza się udać jest na miejscu. Zresztą nie musisz się znać na
niczym, ważne, by zapytać i wysłuchać. Chyba, że jesteś
ginekologiem-endokrynologiem, wtedy komentuj i radź na zdrowie, nomen
omen.
3. "Mów, ja milczę."
Moja cudowna matka twierdzi, że nie życzy sobie tolerować mojego toksycznego pesymizmu i że nic do mnie nie dociera. Jakże łatwiejsza byłaby z nią rozmowa, gdyby pozwoliła mi wypowiedzieć na głos to, czego się obawiam - że nigdy nie zostanę matką biologiczną. Nie obrzucaj osoby, która stara się o dziecko hasłami "Oj przestań, w końcu Tobie też się uda." Pozwól, by te przykre słowa wybrzmiały. Wtedy stracą na sile i mocy.
4. "Może zrobimy coś tylko we dwie?"
To rada typowo dla przyjaciółek, które mają dzieci. Zróbmy sobie czasem dzień, jaki miałyśmy co weekend, kiedy jeszcze byłyśmy niezamężne, a Ty nie byłaś mamą. Rozmawiajmy o życiu, które nie wiąże się z macierzyństwem, poczujmy się jak te dwie, młodziutkie szalone laski, przed którymi świat stał otworem i problemem było to, w co się ubrać na wieczór.
5. "Oczywiście, że męczy Cię to, co przeżywasz. A może pomyślimy, co zrobić, żebyś trochę odpoczęła od tych myśli? Pamiętasz, jak kiedyś byłaś/robiłaś/miałaś...?"
Jaki jest przekaz tej wypowiedzi? Szanuję i rozumiem, że jest Ci źle. Jestem z Tobą i chcę Ci pomóc wyjść z obsesyjnego myślenia o ciąży i spirali negatywnych emocji. Jaki jest sens? Taki sam jak "Przestań się nakręcać, blokujesz się tylko." To jasne i potwierdzone naukowo, że jest coś takiego, jak blokada psychiczna, która uniemożliwia zdrowej parze zajście w ciążę. Ale zwróć uwagę, jaki ładunek ma taka wypowiedź, w której przyjaciel lub krewny przyjmuje do wiadomości, rozumie i stara się wspólnie znaleźć jakieś ujście dla nieprzyjemnych emocji. Ktoś, kto tak mówi i przypomina mi, kim byłam i co robiłam, zanim zaczęłam się starać o dziecko dotrze do mnie o wiele szybciej i efektywniej niż typ mojej matki, który potrafi jedynie oskarżać.
Tak właśnie zrobiła moja przyjaciółka, powiedziała mi dokładnie "Oluś, przecież Ty się wykończysz kochana, jak będziesz tak myśleć. Co byś powiedziała, jak bym wpadła na "Seksy" ("Seks w wielkim mieście", nasza sobotnia tradycja), a chłopaków wypchniemy na ryby?" Dotarło. Przyjechała, przytuliła, popłakałam sobie trochę, porzucałam potem "kurwami", ona też i emocje od razu, od jednego wieczora opadły. Ma córkę, słodkie i kochane dziecko, ale nie usłyszałam o niej tego wieczora ani razu. Byłyśmy tylko my, dwudziestolatki, które nie mają żadnych powodów do obaw o swoją przyszłość.
Moi Drodzy, empatia to nie zupa z Azji, empatia to narzędzie do zapobiegania samobójstwom. Osoba, która spotkała się po raz kolejny z blokadą emocjonalną ze strony bliskich, w końcu nie wytrzyma. Wyobraź sobie rozdawacza ulotek w tłumie. Rozdawacz podchodzi do jednej osoby, nie udaje mu się wydać ulotki, do drugiej, do trzeciej, od kogoś usłyszy, że powinien znaleźć sobie lepszą pracę, od kogoś, że było się uczyć, ktoś go popchnie. W końcu faktycznie nie będzie już w ogóle wyciągać ręki z ulotką i wszystkie wyrzuci do kosza. Tak jest z uczuciami. Próbujesz się wygadać jednej osobie, spotykasz się z odrzuceniem, podchodzisz do drugiej, wyśmiewa cię, trzecia ignoruje i tak dalej. A potem już nic nikomu nie mówisz i przestajesz być.
Ten post to nie tylko krótka lista dobrych słów i zwrotów, to przede wszystkim prośba o to, by zawsze mieć na uwadze drugą osobę. Nie wiadomo, czy to nie Ty jesteś dla kogoś ostatnią deską ratunku.